Info

źródło:

www.biznes.onet.pl/c...

Camembert rusza na podbój Chin

Konsumenci z Państwa Środka przekonali się już do wina i kawy. Teraz do walki o ich portfele ruszają producenci serów. Najpierw będą jednak musieli przekonać do tego wyrobu chińskie podniebienia.
 
W ciągu dwóch lat pracy w pekińskim sklepie z francuskimi specjałami Li Mengling miała okazję spróbować najróżniejszych towarów z importu, o których mieszkańcy jej wioski nie tylko nie marzyli, ale nawet nigdy nie słyszeli.

– Lubię kotlety jagnięce, ale jeśli chodzi o sery, to żaden z nich mi nie smakuje. Nigdy w życiu nie jadłam czegoś tak okropnego – mówi Mengling.

Jest jednak niewielka grupa serowarów, zarówno z Chin, jak też z Zachodu, którzy chcą zmienić wizerunek swoich produktów. Nie jest to łatwe zadanie. Z wyjątkiem nielicznych Mongołów i Tybetańczyków, wśród mieszkańców Chin nie ma tradycji robienia sera, a około 90 proc. populacji nie toleruje laktozy. Jakby tego było mało, Chińczycy wyjątkowo ostrożnie podchodzą do nabiału z powodu problemów ze skażonym mlekiem, w wyniku których zmarło kilkadziesiąt osób.

To jednak nie zniechęca Liu Yanga, właściciela Le Fromager de Pekin, małej wytwórni francuskich serów na obrzeżach Pekinu. Yang jest przekonany, że jego firma – jedyna prowadzona całkowicie przez rdzennych Chińczyków, jest w stanie przewidzieć popyt wśród miejscowych konsumentów.

Niewielki sklep firmowy przesiąknięty jest zapachem serów dojrzewających na zapleczu. Dwaj pracownicy Liu są ściśle odizolowani tak, aby żadne bakterie z zewnątrz nie zainfekowały niewielkich krążków camemberta.

37-letni właściciel przedsiębiorstwa spędził siedem lat we Francji, gdzie uczył się języka, studiował zarządzanie i poznawał tajniki produkcji serów. Po powrocie do Chin w 2007 roku pracował jako tłumacz i sprzedawca komputerów, by w końcu otworzyć Le Fromager de Pekin. Dziś firma sprzedaje około 2,5 tys. kilogramów sera rocznie.

Liu zakochał się we francuskim serze od pierwszego spróbowania. – Nie mogłem się powstrzymać. Wróciłem do supermarketu i kupiłem tyle rodzajów sera, ile się dało – wspomina Liu.

Choć postanowił zarazić tą miłością rodaków, niemal wszyscy jego klienci to obcokrajowcy mieszkający w Pekinie. Mimo to Liu jest pewien, że i to się zmieni: – Ser podzieli los wina i kawy, które dawniej też nie cieszyły się w Chinach dużą popularnością. Czekaja nas dwa, trzy lata powolnego rozwoju, a potem konsumpcja nagle poszybuje w górę – prognozuje Liu.

Chociaż na chińskim rynku pełno jest masowo produkowanej mozzarelli, wykorzystywanej do pizzy (jedno z zachodnich dań, które przyjęły się w Chinach), wyroby rzemieślnicze wciąż stanowią jedynie niszę.

Na rosnącym zainteresowaniu zagranicznymi przysmakami chcą skorzystać miejscowe sklepy. Pekiński Cheese & Wine powstał osiem miesięcy temu, a dziś Chińczycy stanowią już połowę klienteli.

– W Pekinie mieszka 20 milionów Chińczyków. Rośnie klasa średnia, która ma pieniądze i chce próbować nowych rzeczy – mówi właściciel sklepu, Christophe Pompeani. Jego żona, Anna Chen, prowadzi chińskojęzyczny blog poświęcony serowi, gdzie odpowiada na pytania zaintrygowanych czytelników.

Pompeani nie jest jedynym, który uważa, że rynek sera może ruszyć z miejsca. W 2003 roku holenderski agronom Marc de Ruiter zobaczył, jak rolnicy z prowincji Shanxi dosłownie wylewają mleko do ścieków, bo nie mają komu go sprzedać. Postanowił wykorzystać okazję i uruchomił produkcję holenderskiej goudy. Dziś roczna sprzedaż jego firmy Yellow Valley przekracza 152 tysiące dolarów.

Jak tłumaczy David Grimm, dyrektor ds. sprzedaży w Yellow Valley, firma wprawdzie dociera głównie do obcokrajowców mieszkających w Chinach, ale coraz więcej Chińczyków kupuje jej produkty. Jego zdaniem kluczem do podboju rynku jest edukacja. – Większość Chińczyków mija obojętnie dział z serami w supermarkecie. Jeśli jednak spróbują naszego sera, polubią go
powrót do Aktualności